nasz wrzęśniowy turnus w Ziemowicie nastawiony był bardziej na warsztaty dla mam niz na rehabilitację dzieci. monika początkowo była bardzo pozytywnie zaskoczona, że ma tak dużo czasu dla siebie:) ale pod koniec zaczęła maudzić o szybki powrot do domu:)
Ośrodek sam w sobie jest fajny (a kierownictwo i obsługa poprostu boskie) dwie windy pozwalały bezproblemowo dojechać na sam szczyt...czyli 5 piętro. My mieszkałyśmy na 4 piętrze w sporej wielkości pokoju z widokiem...prawie na własny dom:) a napewno na szpital ktory znajduje się obok naszego domu:) Ośrodek dostosowany super ale już okolice raczej nie są przyjazna dla wózkowiczów...wszędzie z góry lub pod górę...i o ile z góry zejsć łatwiej to jużź wdrapać się samemu z wózkiem nie ma szans ... pozostał nam spacer po parkingu:) i wygrzewanie się w ostatnich wrzesniowych promieniach słoneczka na ławeczkach przed budynkiem:)
Oprócz dwóch zabiegów Moniki (pole magnetyczne plus lampa) mogłyśmy korzystać z basenu "do bólu" nawet 8 godzin dziennie.... Monika jednak nie zawsze chciała się tak dużo moczyć ale jej kolega Maciek to prawdziwy Wodnik Szuwarek:)
Monia wolała bardziej stacjonarne zabawy...np interaktywne gry komputerowe :) Tutaj mogla się wyszaleć.... potańczyć, pobiegać, nałapać much ... i zdobyć medal na równi z bardziej sprawnymi:)
Po kolacji miałyśmy już czas tylko dla siebie.... kiedy mama oglądała filmy, Monika brała sie za bardziej twórczą pracę:)
a rano odsypiała aż do 10.00 .... na szczęście śniadanie można było podać ksieżniczce do łóżka:)
Ośrodek jest tak blisko że nawet tatuś z Martą mogli nas odwiedzić... a kąpiel z tatusiem wieczorem w podświetlanym basenie to atrakcja nie do opisania:)
10 dni minęły szybko .... ale w październiku będziemy jeszcze na dwóch weekendowych zjazdach. Poznałyśmy kilka fajnych osób z okolicy i mamy nadzieję że ta znajomość się rozwinie:) POZDRAWIAMY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
bedzie nam miło jeśli napiszecie kilka słów od siebie....ZAPRASZAMY