Moniczka przygotowywała się do "impresy" bardzo intensywnie... u mojej kolezanki krawcowej zamowila sukienkę jaką znalazła w internecie...koniecznie bombkę i koniecznie mini... Chciala do niej różowe ponczoszki zakończone koronką ale niestety w naszym miescie tak ekstermalnych rzeczy jak różowe ponczoszki nie znalazlam:( i musiala zadowolić się różowymi podkolanowkami... nie był to jej wymarzony element do stroju ale cóż...
Przez godzinę kręcilam młodej włosy bo każdy kosmyk miał być idealnym loczkiem... do tego delikatny makijaż i gotowe. Druga laska przygotowywala się znacznie szybciej a wlosy kazała sobie wyprostować! Na szczęście zostało mi 20 minut na szybki prysznic i wskoczenie we wcześniej przygotowaną skromną i zwiewną (upal byl okrutny) sukienkę...
Zanim zamieszczę tu kilka zdjęć musze jeszcze wspomnieć, że kilka dni przed weselem Monia wraz z panią Krysią terapeutką przygotowala rewelacyjny i niepowtarzalny prezent...wspaniale papierowe łabędzie :)
A oto Młoda Para - zdjecie zrobiła sama Moniczka
Taniec z tatusiem ... ale tak naprawdę to Moniczka rzadko schodziła z parkietu takie miala powodzenie wśród uczestników wesela płci męskiej:) ale cóż się dziwić w końcu sama tancerka i jej strój były boskie:)
szkoda że w naszej okolicy nie ma kursu tańca na wózku...Moniczka byłaby dobrą uczennicą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
bedzie nam miło jeśli napiszecie kilka słów od siebie....ZAPRASZAMY